środa, 21 maja 2014

#4 Pytanie do bohatera

Unatha Painappuru:

Pytanie do Sherlocka.
Gdybyś mógł wybrać, wolałbyś spędzić resztę swojego życia w niebezpiecznym, wielkim mieście czy też w tajemniczej, małej wiosce, której mieszkańcy unikaliby obcych jak wampiry słońca?



Sherlock: Małe i tajemnicze wioski są nudne. Zdecydowanie wolałbym spędzić resztę swojego życia w wielkim i niebezpiecznym mieście, niż mieszkać w wiosce, w której nic zapewne by się nie działo. 



poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 2

     Czuła krew w ustach. Czuła też krew na twarzy. Powoli otwierała oczy. Widziała bardzo jasne światło, które zaczęło ją razić.
– O matko... Gdzie ja jestem? – powiedziała sama do siebie.
– Gdzieś, gdzie nikt cię nie znajdzie – odpowiedział jej męski głos.
Znała go. Wiedziała, że już go gdzieś słyszała. Nie mogła sobie jednak przypomnieć gdzie...
– Wypuść mnie... Błagam... Wypuść, albo zabij – jęczała, czując ból w miejscach, gdzie była bita.
– Nie takie są moje plany. Znajdzie cię Sherlock. A na to, musisz trochę poczekać.
     Sherlock... Znała to imię... Znała jego. Śledziła jego poczynania. Czytała blog jego partnera, Johna. Można było powiedzieć, że była ich fanką. Każda rozwiązana sprawa ją cieszyła. Gdy siadała wieczorami do laptopa, wchodziła na stronę, na której znajdowały się zagadki do rozwiązywania. Nad jedną zagadką, potrafiła spędzić nawet cztery godziny. Nie ustąpiła, dopóki jej nie rozwiązała.
Teraz, Sherlock musiał rozwiązać jej zagadkę. Zagadkę tego, gdzie obecnie się znajduje.
     Nie wiedziała gdzie jest. Nie wiedziała co w ogóle się stało. Pamiętała swój pokój. I kroki na schodach. Pamiętała też kuchnię i mężczyznę, który zaszedł ją od tyłu. Nic więcej nie umiała sobie przypomnieć.
Niech ktoś mi pomoże...

* * *

– I nic z tym nie zrobisz? Sherlock, ta dziewczyna może w każdej chwili zginać! A ty, martwisz się o to, gdzie zostawiłeś paczkę papierosów! – warknął John z irytacją.
– Uspokój się. Nie znam tej dziewczyny. Wyjaśniłem tylko to, jak zginęli jej rodzice. Z resztą, muszą poradzić sobie sami – Sherlock obrócił się w stronę przyjaciela i spojrzał mu głęboko w oczy. – I doskonale wiem, że ty mi ją podebrałeś.
     John spuścił wzrok. Doskonale wiedział, że dla Sherlocka zwykłe porwanie jest... zwykłe. Sprawa była zbyt banalna i nie dawała mu pola do popisu.
Mężczyzna przyjrzał się ciemnowłosemu. Ten, podnosił właśnie rękę w celu zamówienia taxi. Gdy samochód podjechał, otworzył drzwi i wsiadł do środka zamykając je szybko.
– Poczekaj na drugą. Jadę coś załatwić – mruknął, gdy opuścił szybę na dół. Po chwili taksówka odjechała, a John został sam.
– I masz co chciałeś John. No brawo – westchnął sam do siebie. Pokręcił głową i zaczął iść przed siebie, w kierunku Baker Street.

* * *

– Mam nadzieję, że dziewczyna jest gotowa – powiedział na wstępie niski, ciemnowłosy mężczyzna wysiadając z czarnego mercedesa. Zapiął guzik od marynarki i poprawił ją.
– Ona... Nie wygląda najlepiej. Nie znajduje się też w dobrym stanie. Harry bardzo ją pobił – powiedział cicho jeden z trzech mężczyzn stojących na środku wielkiej hali.
     Nowo przybyły zacmokał, kręcąc przy tym głową.
– Och, to bardzo niedobrze. Bardzo... Harry'ego spotka kara... – zaczął mruczeć, a po chwili wydarł się na całą halę. – GDZIE ON DO KURWY NĘDZY JEST?!
     Wszyscy cofnęli się. Bali się też odezwać.
– Jest... jest u niej – powiedział w końcu wysoki blondyn, wskazując drzwi za sobą.
     Ciemnowłosy, nie zastanawiając się dłużej, zaczął iść we właściwym kierunku. Po chwili zatrzymał się, obrócił i podszedł do auta. Otworzył drzwi i sięgnął po coś. Zamknął je, trzask rozniósł się, a on sam zaczął wywijać młynki dobytą bronią.
Gdy dotarł do drzwi, nacisnął klamkę i wszedł do środka.
     Ujrzał tam dziewczynę, siedzącą pod ścianą. Była związana, a jej twarz wyglądała okropnie. Była cała podrapana, krew spływała jej z nosa do buzi. Pod lewym okiem znajdował się ogromny siniak.
Mężczyzna przeniósł wzrok na człowieka stojącego przed dziewczyną. Zadał jej kolejny cios, a jej głowa powędrowała w tył.
Harry... – zaczął cicho. – Czy ja kazałem ci to zrobić?
Człowiek nazwany Harrym, obrócił się i zmierzył wzrokiem swojego gościa.
– Nie. Ale tej suce należało się porządne lanie.
– A tobie, przyda się porządna trumna – mówiąc to, mężczyzna pociągnął za spust. Broń wystrzeliła. Ciało Harry'ego runęło na ziemię.
Dziewczyna oprzytomniała lekko, słysząc huk.
– Pamiętaj. Z Jimem Moriarty'm, nigdy się nie zadziera – powiedział oglądając ostatni raz swoje dzieło i wyszedł. 



Jest i rozdział 2! Bardzo dziękuję za wszystkie komentarz i uwagi dotyczące rozdziału. Jest to niezwykle motywujące. 
Jak już wspomniałam, rozdziały będę krótkie, gdyż w jednym musiałabym opisać od razu całą sprawę, a myślę, że rozdział na kilkanaście stron byłby troszkę nudny. Jeszcze raz dziękuję i zapraszam do kierowania pytań do postaci. :)

wtorek, 6 maja 2014

#3 Pytanie do bohatera

do Johna : jak ci się mieszka z Sherlockiem? jak było na początku a jak jest teraz? nadal jesteś z Mary?


John: Nie mieszkam z Sherlockiem od... jakiegoś czasu. Na początku było zupełnie inaczej, niż na końcu. Teraz, Sherlock bardzo się zmienił. Stał się jeszcze bardziej mniej ludzki niż był. W ogóle nie odbierał ode mnie telefonów, więc dałem sobie z nim spokój. 



Tak, nadal jestem z Mary. No i... mamy córeczkę. Ma na imię Elaine Sherly i ma już cztery lata. Mała rośnie jak na drożdżach, z czego bardzo się cieszę. 



#2 Pytanie do bohatera

Eliza: kto stał za twoim porwaniem?


Eliza: Nie mam zielonego pojęcia. Ale nie była to osoba normalna. 


#1 Pytanie do bohatera

Do Sherlocka: co u ciebie słychać?


Sherlock: Co u mnie słychać? To co ostatnio. Nudy.




Laura: Nie pytaj Sherlocka, co u niego słychać. Tak czy siak, zawsze odpowie ci, że jest nudno. 




sobota, 3 maja 2014

Rozdział 1

– Sherlock, twój telefon dzwoni od dobrych pięciu minut, a ty nie raczyłeś jeszcze go odebrać? – zapytał John Watson.
– To Gavin – odparł detektyw nie ruszając się z kanapy.
– Greg – sprostował jego przyjaciel.
Sherlock prychnął.
– Greg czy Gavin. Co to za różnica. I tak nazywa się Lestrade. Pewnie jakaś nowa sprawa.
     John nie widząc żadnego zainteresowania ze strony Sherlocka, sięgnął po jego telefon i odczytał wiadomość, która właśnie przyszła.
Porwano Elizę Grey. Nagła sprawa. Przyjedź szybko. GL – głosiła wiadomość.
– Porwano Elizę Grey – powiedział John. – Mamy szybko przyjechać.
– Och, jedź sam. Mam sprawę do rozwiązania – Sherlock złączył dłonie i przyłożył je do ust.
Jego partner wywrócił oczyma, sięgnął po kurtkę wiszącą na wieszaku i wziął telefon ze stolika.
– Odbieraj, gdy będę do ciebie dzwonić – rzucił i wyszedł.

* * *

     Eliza Grey. Dziewiętnaście lat, urodzona dziewiętnastego grudnia w Londynie. Matka, Anabell Grey, z domu Prince, pracuje w galerii sztuki, ojciec, James Grey jest biznesmenem. Dziewczyna chodzi do szkoły artystycznej. Brak rodzeństwa. 
Tak głosiły akta porwanej. Z tego, co John się dowiedział, porwano ją wczoraj wieczorem, matka zgłosiła zaginięcie córki zaraz po tym, gdy tylko wróciła ze służbowego wyjazdu.
– Czy wiadomo coś więcej? Może ktoś widział, kto ją porywał – zaczął wypytywać John.
Lestrade pokręcił głową.
– Niestety, nikt nic nie widział. Matka zorientowała się, że ktoś musiał porwać jej córkę, gdy zobaczyła nóż i szmatkę nasączoną substancją służącą do usypiania. Porywacze zostawili też wiadomość.
     Inspektor podał Johnowi kawałek papieru złożonego na pół.
Znajdziecie ją, gdy wezwiecie Sherlocka Holmesa.
Mężczyzna przeczuwał, co może być napisane.
– Obawiam się, że nic nie będzie w stanie ruszyć dziś Sherlocka z domu. Podobno ma jakąś sprawę do rozwiązania – John nie krył swojej irytacji.
Lestrade westchnął.
– No to będziemy musieli poradzić sobie sami, bez niego.
– Najwidoczniej. Więc, od czego zaczynamy?
– Od miejsca porwania.

* * *

     Gdy John razem z inspektorem i jego oddziałem, znaleźli się na ulicy, na której mieściło się mieszkanie państwa Wood, Lestrade jako pierwszy zadzwonił do drzwi. Przez dłuższy czas odpowiadała mu cisza, więc dał znak, aby otworzyć je policyjnym sposobem.
     To, co znaleźli w środku, było straszne.
Na kanapie, która stała na środku salonu, usadzone były ciała rodziców Elizy. Ręce i nogi mieli skrępowane grubym sznurem, usta zostały zaszyte, a na ich ubraniach była masa krwi. Ktoś miał naprawdę chorą wyobraźnię.
Widok ten, przyprawiał o mdłości. John patrzył na to z lekkim obrzydzeniem. Jakim człowiekiem musiała być ta osoba, która to zrobiła?
     W sumie, przez ostatni czas, kiedy mieszkał z Sherlockiem i rozwiązywał z nim sprawy, naoglądał się wiele takich rzeczy. Nie to dla niego obcy widok, jednak nadal powodował przypływ obrzydzenia.
– Wygląda na to, że mamy kolejną sprawę do rozwiązania – powiedział Lestrade wzdychając. – Dzwoń do Sherlocka. 
John sięgnął po telefon i wystukał na klawiaturze numer przyjaciela. Mimo tego, że wyraźnie powiedział mu, że ma odbierać od niego telefon, Sherlock nie odebrał. 
– Chyba będziemy musieli poradzić sobie sami – mruknął blondyn chowając komórkę w kieszeni kurtki.
Sierżant Donovan podeszła do nich i powiedziała:
– Nie chcę tego mówić, ale twój psychopata by się teraz przydał. 
Mężczyzna zaśmiał się. 
– To łap za telefon i dzwoń do niego. Ode mnie nie odbiera.
– Nie odbieram, bo jestem już na miejscu – powiedział nowy głos. Zebrani obrócili się i westchnęli. 
– Jesteś idiotą, Sherlock – mruknął John.
– Dopiero teraz na to wpadłeś? – głos Sherlocka przesiąknięty był sarkazmem. – Co mamy?
Lestrade podszedł bliżej do ciał.
– Porwanie Elizy Grey. Matka i ojciec zostali zamordowani. Musimy znaleźć dziewczynę i znaleźć zabójcę. Prawdopodobnie, to ta sama osoba, która stoi za porwaniem dziewczyny. 
    Sherlock zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Szukał czegoś, co pomogłoby mu na szybsze rozwiązanie sprawy. 
Po chwili, podszedł do drzwi wejściowych i zaczął je oglądać.
– Nikt nie mógł wejść przez drzwi. Nie są naruszone. Okna pozamykane... – zaczął mruczeć niby do siebie, niby do zebranych. – Jedyne miejsce, przez które mogli wejść, to piwnica. Lub strych. Podejrzewam jednak, że nikomu nie chciałoby się wdrapywać na drugie piętro tylko po to, żeby kogoś zabić. Zostaje wiec piwnica. 
Mówiąc to, zaczął krzątając się po mieszkaniu. Otwierał wszystkie drzwi, a gdy trafił na te właściwe, prowadzące do piwnicy, wszedł na stopień i zapalił światło. 
    Tak jak podejrzewał, zabójca dostał się do mieszkania przez dół. Okno było tu otwarte, a na ziemi pokrytej brudem i piachem, znalazły się odciski butów. 
– Więc... Znamy miejsce, przez które dostał się zabójca. Mamy też odciski butów. No i palców. Ten idiota nie włożył żadnych rękawiczek, przez co bardzo łatwo będzie ustalić kto ich zabił. Jeśli dobrze pójdzie, znajdziemy też dziewczynę. Być może, za jej porwaniem stoi ta sama osoba, która zabiła jej rodziców. 
Sherlock był w swoim żywiole, tłumacząc w jaki sposób doszło do włamania. 
– Ale co jej wtedy powiemy? – zapytał John.
Jego partner wzruszył ramionami.
– A to, nie jest już moim problemem – rzucił i wyszedł z piwnicy.



Chciałam podziękować wam za wszystkie komentarze, które dodaliście pod prologiem. Wiem, że był krótki, takie też będą następne rozdziały. Dlaczego?
Po pierwsze, nie chcę pisać wszystkiego naraz w jednym rozdziale. Za dużo by się tego wszystkiego działo i moglibyście tego wszystkiego nie ogarnąć.
Po drugie, wolę pisać krótsze rozdziały. Nie będziecie musieli wtedy tyle czekać. ;)